*nazajutrz*
Dźwięki telewizora rozlewały się po pokoju, w którym leżał Louis, przeklinając swoją głupotę. Musiał wczoraj zasnąć u Harry'ego, bo gdy się obudził leżał w ramionach mężczyzny, wdychając głęboko jego zapach. Przeklinając w każdym języku który znał wymknął się do domu i położył w salonie. I tak leżał, ignorując telefon, który przez długi czas dzwonił. Jak mógł być tak głupi! Jak?! Spieprzył, wszystko spieprzył. Musi zrezygnować z misji, to jedyny sposób, aby się udała. Chwycił komórkę i zadzwonił do Liama. Krótko z nim porozmawiał, a gdy okazało się, że szef jest w Londynie, umówili się w kawiarni za jakąś godzinę. Louis zwlekł się z kanapy, wziął prysznic, przebrał w jakieś porządniejsze ubrania i wyszedł. Na zewnątrz było duszno i zbierało się na burzę, ale jeszcze nie padało. Szedł powoli, miał mnóstwo czasu. Nagle przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Czuł niebezpieczeństwo. Wyjrzał zza załomu muru i zamarł. Dopiero po chwili dotarło do niego co zobaczył. Czterech facetów pochylało się nad leżącym na ziemi Harry'm. W momencie, kiedy jeden z nich podniósł rękę, z umysłu Louisa wyparowały wszelkie myśli. Rzucił się na oprycha. Zaskoczenie (i doświadczenie) przemówiło na jego korzyść. Facet wylądował na ziemi. Nim zorientował się co go napadło dostał ogłuszający cios. Agent stanął na równe nogi i rozejrzał się po pozostałych. Stłoczyli się u wylotu uliczki, aby odgrodzić mu wyjście. Louis uśmiechnął się pod nosem. Co za idioci. Nie dając im okazji do ataku, uderzył pierwszy. Był od nich sporo mniejszy, więc żadne oprych nie spodziewał się, że da im radę. I to był ich podstawowy błąd. Zamiast zaatakować go razem uderzali pojedynczo. Louis kilkoma precyzyjnymi ciosami obezwładnił jednego z nich. Gdy drugi zwinął się z bólu po kopniaku w brzuch, bandyci postanowili uciec. Zebrali ogłuszonego kumpla i uciekli, przeklinając. Louis z paniką odwrócił się w stronę Harry'ego.
~*~
Lekarz wyszedł z sali i uśmiechnął się do Louisa.
-Harry czuje się lepiej. Ma skręcony nadgarstek i potłuczoną twarz, ale na szczęście nie odniósł obrażeń wewnętrznych. Za kilka minut powinien się obudzić, będzie mu miło, jeśli zobaczy znajomą twarz.-oznajmił, ale Louis już go nie słuchał. Przekroczył właśnie próg sali. Harry wyglądał okropnie. Miał rozciętą wargę, spuchniętą prawą brew i olbrzymiego siniaka na policzku. Louis podszedł do niego i leciutko odsunął mu grzywkę. Powieki mężczyzny zatrzepotały, a po chwili Harry wpatrywał się prosto w Louisa.
-Jak się czujesz?-spytał cicho agent.
-Jakby mnie pobili.-odparł Harry, a Louis zachichotał. Podsunął sobie krzesło i usiadł obok łóżka.
-Uratowałeś mnie.-stwierdził po chwili ciszy Loczek.
-Przecież nie mogłem pozwolić, żeby cię zabili.
-Jakim cudem tam się w ogóle znalazłeś?
-Przechodziłem obok, miałem się spotkać z kimś w sprawie pracy.-Louis wzruszył ramionami.
-Tej twojej firmy?
-Yhm.-znów zapadła cisza.
-Dlaczego rano zniknąłeś?-Harry zadał to pytanie lekko, ale po jego oczach było widać, że odpowiedź jest dla niego ważna.
-Ja...-agent wziął głęboki oddech.-Spanikowałem.-odparł szczerze.
-Bo?
-Nigdy nie miałem chłopaka.-wyznał szatyn.-To nie tak, że twoja płeć w jakiś sposób mi przeszkadza. Tylko po prostu... To ciężkie.-dla niego było podwójnie ciężkie, bo wiedział, że ma wykorzystać Harry'ego do osiągnięcia celu, a potem zostawić. Zranić. Nie chciał go ranić. Poczuł jak Harry splata ich palce.
-Dlaczego nie spróbujesz?-spytał Loczek z nadzieją w głosie.
-Bo...-właśnie, dlaczego? Dlaczego nie mógłby być szczęśliwy przez jakiś czas? Później wyjedzie gdzieś daleko, na przykład do Azji. Zapomni.
-Będę przy tobie, Lou-Lou.-Harry uniósł jego dłoń do ust, a Louis zagryzł wargę. Był coraz bliższy...
-Okay.-wyrzucił z siebie szybko.
-Widzisz? To było proste... chłopaku.-powiedział Harry i zachichotał. Agent zaczerwienił się i pacnął go lekko w ramię.
-Znęcasz się nad poszkodowanym!-jęknął Loczek, uśmiechając się szeroko.
Dźwięki telewizora rozlewały się po pokoju, w którym leżał Louis, przeklinając swoją głupotę. Musiał wczoraj zasnąć u Harry'ego, bo gdy się obudził leżał w ramionach mężczyzny, wdychając głęboko jego zapach. Przeklinając w każdym języku który znał wymknął się do domu i położył w salonie. I tak leżał, ignorując telefon, który przez długi czas dzwonił. Jak mógł być tak głupi! Jak?! Spieprzył, wszystko spieprzył. Musi zrezygnować z misji, to jedyny sposób, aby się udała. Chwycił komórkę i zadzwonił do Liama. Krótko z nim porozmawiał, a gdy okazało się, że szef jest w Londynie, umówili się w kawiarni za jakąś godzinę. Louis zwlekł się z kanapy, wziął prysznic, przebrał w jakieś porządniejsze ubrania i wyszedł. Na zewnątrz było duszno i zbierało się na burzę, ale jeszcze nie padało. Szedł powoli, miał mnóstwo czasu. Nagle przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Czuł niebezpieczeństwo. Wyjrzał zza załomu muru i zamarł. Dopiero po chwili dotarło do niego co zobaczył. Czterech facetów pochylało się nad leżącym na ziemi Harry'm. W momencie, kiedy jeden z nich podniósł rękę, z umysłu Louisa wyparowały wszelkie myśli. Rzucił się na oprycha. Zaskoczenie (i doświadczenie) przemówiło na jego korzyść. Facet wylądował na ziemi. Nim zorientował się co go napadło dostał ogłuszający cios. Agent stanął na równe nogi i rozejrzał się po pozostałych. Stłoczyli się u wylotu uliczki, aby odgrodzić mu wyjście. Louis uśmiechnął się pod nosem. Co za idioci. Nie dając im okazji do ataku, uderzył pierwszy. Był od nich sporo mniejszy, więc żadne oprych nie spodziewał się, że da im radę. I to był ich podstawowy błąd. Zamiast zaatakować go razem uderzali pojedynczo. Louis kilkoma precyzyjnymi ciosami obezwładnił jednego z nich. Gdy drugi zwinął się z bólu po kopniaku w brzuch, bandyci postanowili uciec. Zebrali ogłuszonego kumpla i uciekli, przeklinając. Louis z paniką odwrócił się w stronę Harry'ego.
~*~
Lekarz wyszedł z sali i uśmiechnął się do Louisa.
-Harry czuje się lepiej. Ma skręcony nadgarstek i potłuczoną twarz, ale na szczęście nie odniósł obrażeń wewnętrznych. Za kilka minut powinien się obudzić, będzie mu miło, jeśli zobaczy znajomą twarz.-oznajmił, ale Louis już go nie słuchał. Przekroczył właśnie próg sali. Harry wyglądał okropnie. Miał rozciętą wargę, spuchniętą prawą brew i olbrzymiego siniaka na policzku. Louis podszedł do niego i leciutko odsunął mu grzywkę. Powieki mężczyzny zatrzepotały, a po chwili Harry wpatrywał się prosto w Louisa.
-Jak się czujesz?-spytał cicho agent.
-Jakby mnie pobili.-odparł Harry, a Louis zachichotał. Podsunął sobie krzesło i usiadł obok łóżka.
-Uratowałeś mnie.-stwierdził po chwili ciszy Loczek.
-Przecież nie mogłem pozwolić, żeby cię zabili.
-Jakim cudem tam się w ogóle znalazłeś?
-Przechodziłem obok, miałem się spotkać z kimś w sprawie pracy.-Louis wzruszył ramionami.
-Tej twojej firmy?
-Yhm.-znów zapadła cisza.
-Dlaczego rano zniknąłeś?-Harry zadał to pytanie lekko, ale po jego oczach było widać, że odpowiedź jest dla niego ważna.
-Ja...-agent wziął głęboki oddech.-Spanikowałem.-odparł szczerze.
-Bo?
-Nigdy nie miałem chłopaka.-wyznał szatyn.-To nie tak, że twoja płeć w jakiś sposób mi przeszkadza. Tylko po prostu... To ciężkie.-dla niego było podwójnie ciężkie, bo wiedział, że ma wykorzystać Harry'ego do osiągnięcia celu, a potem zostawić. Zranić. Nie chciał go ranić. Poczuł jak Harry splata ich palce.
-Dlaczego nie spróbujesz?-spytał Loczek z nadzieją w głosie.
-Bo...-właśnie, dlaczego? Dlaczego nie mógłby być szczęśliwy przez jakiś czas? Później wyjedzie gdzieś daleko, na przykład do Azji. Zapomni.
-Będę przy tobie, Lou-Lou.-Harry uniósł jego dłoń do ust, a Louis zagryzł wargę. Był coraz bliższy...
-Okay.-wyrzucił z siebie szybko.
-Widzisz? To było proste... chłopaku.-powiedział Harry i zachichotał. Agent zaczerwienił się i pacnął go lekko w ramię.
-Znęcasz się nad poszkodowanym!-jęknął Loczek, uśmiechając się szeroko.
•••
Tadaa! Komu się podobał rozdział piąty? Znów przepraszam, że taki krótki, ale na telefonie naprawdę jest ciężko napisać coś dłuższego. Komentarze byłby mile widziane :)
Tadaa! Komu się podobał rozdział piąty? Znów przepraszam, że taki krótki, ale na telefonie naprawdę jest ciężko napisać coś dłuższego. Komentarze byłby mile widziane :)
Pozdrawiam :*
Dobrze że Lou potrafi się bić i obronił Harry'ego :) Mam nadzięję że będą razem szczęśliwi i Louis nie będzie musiał wyjeżdżać do Azji ;o
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :)
~ wierna czytelniczka i niewolnica @69_with_batman ;D