czwartek, 31 lipca 2014

OGŁOSZENIA PARAFIALNE!!!

Cześć! Przeczytałeś Agenta i jesteś zadowolony? Cieszę się :D
Miło by było, gdybyś zerknął o TUTAJ :)
To moje nowe opowiadanie o Larry'm. Mam szczerą nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam :*

środa, 9 lipca 2014

Epilog

Ta historia dobiegła już końca. Jednak pewnie spytacie, co z pozostałymi bohaterami. Otóż:
Liam i Niall- okazało się, że pierścionek, który wybierali Niall z pięknym nieznajomym był przeznaczony dla Liama. Mężczyźni zaręczyli się i planują ślub za pół roku.
Cichy- po długiej sprawie sądowej, poszedł siedzieć. Postawiono mu tak wiele wyroków, że prędko z więzienia nie wyjdzie.
Eleanor- znalazła mężczyznę swoich marzeń. Jak się okazało nie był nim Louis, a przystojny kolega Harry'ego, Matt.
Danielle- dostała propozycję objęcia stanowiska dyrektora jednostki specjalnej CHERUB. To, czy ją przyjmie w dużej mierze zależy, czy Eleanor zgodzi się być jej sekretarką.
Louis i Harry- przeprowadzili się do domu Louisa i zapełnili go szczęściem i radością. Wkrótce odbędzie się ich ślub. Louis zrezygnował z pracy w wywiadzie, aby oddać się opiece nad ich adoptowaną córeczką. Oboje planują jeszcze jedno dziecko, tym razem ich własne, przyszywaną matką prawdopodobnie zostanie Danielle.

•••
Żadne opowiadanie nie może istnieć bez własnej playlisty, lub chodziażby piosenki. Przez cały okres pisania Agenta towarzyszył mi jeden utwór, Thinking Out Loud Ed Sheerana.
Specjalne podziękowania dla Sary, mojej najlepszej przyjaciółki. Dziękuję Ci, że byłaś ze mną przy każdym rozdziale i błagałaś o następne. Gdyby nie twój entuzjazm, to opowiadanie nie ujrzałoby światła dziennego.
Dziękuję też @69_With_Batman, za komentarze pod każdym rozdziałem i pomoc w promocji opowiadania. Jak widać fejm ma znaczenie.

Pozdrawiam :*

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 11.

ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI EROTYCZNE!
W pokoju Harry'ego paliło się światło, więc Louis miał pewność, że mężczyzna jest w domu. Podszedł ostrożnie do drzwi i podniósł rękę. Po chwili ją opuścił, tylko po to, żeby ją spowrotem podnieść. Tak parę razy, aż w końcu nacisnął dzwonek. Spiął się ze strachu, ale nikt nie otwierał. Z każdą mijającą sekundą jego ramiona się roźluźniały. Harry nie otwiera. Harry nie chce go widzieć. Może wrócić do domu. Łagodny głosik nakłaniał go, żeby wrócił do kanapy, Liama i lodów, ale Louis nie chciał go słuchać. Postanowił odzyskać Harry'ego i tak się stanie. Spojrzał w górę. Nad jego głową, niczym kamienna huba, rósł okazały balkon. Jakie to praktyczne. I potencjalnie niebezpieczne. Szarpnął za rynnę sprawdzając jej wytrzymałość. Była w porządku, powinna utrzymać ciężark kogoś tak malutkiego jak Louis. Agent zaczął wspinać się po ścianie, podciągając się po rurze. To było proste. Na szkoleniu robił o wiele gorsze rzeczy. Już na wstępie do CHERUBA musiał skakać z wysokości czterech metrów. Balkon na pierwszym piętrze to przy tym pestka. Przeszedł lekko przez barierkę i otrzepał ubranie. Wziął głępoki oddech i stanął w drzwiach. Ta chwila decydowała o wszystkim. Harry siedział na łóżku, ubrany w jedną z bluz, które nosił Louis. W rękach trzymał gitarę i przygrywał na niej lekko jakąś smutną melodię. Agent poczuł jak zaciska mu się serce. To był Harry, jego Harry. Nawet nieuczesany, ubrany w rozciągnięte dresy był najpiękniejszą istotą, jaką Louis kiedykolwiek widział. Jak we śnie agent zastukał w szklane drzwi. Harry poderwał głowę, a widząc Louisa odłożył gitarę i w dwóch susach dotarł do wejścia na balkon, otwierając je szeroko.
-Co ty tu robisz?-spytał.
-Harry. Przyszedłem przeprosić. Nie musisz mi wybaczać, ale musisz wiedzieć, że przepraszam. Ostatni tydzień był najgorszym tygodniem mojego życia.-mówił Louis, a słowa jak nigdy gładko spływały z jego ust.-Ja nie żyłem, egzystowałem. Moje życie bez ciebie nie ma sensu. Kocham cię Harry. Możesz mnie teraz wyrzucić, ale to niczego nie zmieni. Zawsze będę cię kochać.
-Och, Lou.-wyszeptał Harry, przesuwając palcami po jego policzku.-Jesteś taki piękny. Nie okłamuj mnie więcej, dobrze?
Agent jak zahipnotyzowany skinął tylko  głową. Harry chwycił dłonią jego podbródek i złączył ich usta w czułym, miękkim pocałunku, pełnym łez ulgi. Louis wsunął palce w loczki mężczyzny i zaczął płakać jeszcze bardziej. Oderwał się od  ust Harry'ego i po prostu go przytulił. Zawsze myślał, że dom to definicja budynku. Tak bardzo się mylił. Dom to osoby. Jego domem był Harry. Tylko przy nim czuł się sobą.
-Kocham cię, Lou.-wyszeptał Loczek, przytulając  agenta mocniej. Przez chwilę tak stali, aż Harry delikatnie się odsunął, splatając ich palce i ciągnąc Louisa w stronę łóżka. Pchnął mężczyznę na nie i pochylił się nad nim, przesuwając dłonią po jego biodrze.
-Dobrze, że wróciłeś, Lou.-wyszeptał i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Louis bez wahania go oddał, wsuwając ręce pod bluzę Harry'ego. Pragnął go, każdej jego części. Ściągnął z niego bluzę, a potem usiadł, żeby ściągnąć własny sweter. Ich usta znów się odnalazły, łącząc się w żarliwym pocałunku. Louis przesuwał dłońmi po torsie Harry'ego, śledząc kontury idealnych mięśni. Dłonie Loczka błądziły tymczasem po jego udach, powodując coraz boleśniejszą ciasnotę w spodniach. Wreszcie jedna z nich dotarła do zamka jego spodni. Po chwili miętowe rurki wylądowały na ziemi, a w ślad za nimi poleciały bokserki. Louis trzęsącymi się dłońmi ściągnął dresy z Harry'ego i rzucił je gdzieś w bok. Oderwał się od jego warg i zsunął usta na szyję, robiąc tam malinkę. Wyznaczał pocałunkami, ugryzieniami i liźnięciami mokrą ścieżkę, aż do obcisłych bokserek. Zassał lekko skórę tuż nad ich gumką, a z ust Harry'ego wydostał się jęk. Louis z uśmiechem zsunął bieliznę z długich nóg kochanka. Pocałował wewnętrzną część jego uda, tuż nad kolanem, a później powtórzył to kawałek dalej, a jeszcze kawałek dalej zrobił malinkę. Podobał mu sie sposób, w jaki Harry jęczał i wypowiadał jego imię. Chcąc się z nim  podroczyć obsypywał pocałunkami jego skórę, specjalnie unikając dumnie stojacej męskości. Przesuwał się coraz wyżej, aż natrafił na sutek Harry'ego. Zataczał wokół niego malutkie kółka językiem, jednocześnie sięgając dłonią do jego penisa. Harry jęknął na delikatny dotyk. To nakręciło Louisa jeszcze bardziej. Wrócił ustami na  podbrzusze mężczyzny, tym razem nie odmawiając mu rozkoszy. Jego usta pieściły powoli członka Harry'ego. Agent podsunął mu palce, a Loczek posłusznie wziął je do ust, starając się zostawić jak najwięcej najwięcej śliny. Nie przerywając pracy ustami Louis wsunął w kochanka jeden palec. Wykonywał nim okrężne ruchy, a gdy uznał, że mięśnie Harry'ego wystarczająco się rozluźniły dodał drugi, a po chwili terzeci. Wsuwał je i wysuwał, a Harry jęczał, wijąc się pod jego dotykiem. Nagle Louis przestał. Wyprostował się i uklęknął między udami Harry'ego. Napluł na dłoń, nawilżył członka i zaczął powoli wsuwać go w Harry'ego. Po chwili go wysunął, a potem znów wsunął. Ich głośne jęki się mieszały, pot spływał po ich skórze. Byli jednością, poruszali się w tym samym tempie. W tej chwili nie istniało nic poza tą dwójką i rozkszą, która ich ogarniała. Harry doszedł pierwszy, głośno jęcząc i zaciskając swoje mięśnie wokół Louisa, który skończył chwilę później, wykrzykując imię Harry'ego.

•••
Jako, że żegnamy się już z Agentem, jedenasty rozdział powstał nieco dłuższy. Mam nadzieję, że się spodobał, bo ja nie jestem usatysfakcjonowana. Jutro ukaże się zakończenie i cóż... to by było na tyle.
Pozdrawiam :*

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 10.

-Wyglądasz okropnie.-oznajmił Liam, siadając na kanapie obok Louisa. Oboje trzymali pudełka lodów z kawałkami czekolady i łyżeczki.
-Ty nie lepiej.-prychnął szatyn i wsadził do słodycze ust. Zaszyli się razem w salonie przeszło tydzień temu, żeby płakać nad cudzymi problemami, nie nad swoim życiem. Właczyli jakiś film i zgłebili się w akcję. Louis był właśnie w trakcie szczególnie rozpaczliwego szlochu, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzał na przyjaciela, ale ten nie ruszał się z miejsca, więc agent też się nie ruszył. Nie chciał widzieć nikogo. Jedynie Liamowi pozwolił płakać razem z nim, wspaniałomyślnie wybaczając fakt, że brunet ukrył przed nim tożsamość Cichego. Po prostu wiedział, że Louis nie zgodziłby się polować na osobę, którą uważał za przyjaciela. Dzwonek przestał terkotać. Oboje byli tak zajęci szlochaniem nad losami bohaterów filmu, że nie słyszeli delikatnego chrobotu zamka. Nie zorientowaliby się, że ktoś wszedł do środka, gdyby nie głos Danielle za ich plecami.
-Jesteście żałośni, oboje.-powiedziała, zapalając wszystkie światła. Oboje zmrużyli czerwone od płaczu oczy. W drzwiach pojawiła się Eleanor, marszcząc nos.
-Śmierdzicie.-oznajmiła.
-Liam, czy my śmierdzimy?-spytał Louis, wygrzebując resztki lodów z kubełka.
-Ja nic nie czuję.-stwierdził brunet, również kończąc swoje lody.
-Wynocha pod prysznic.-Danielle szarpneła Liamem, podnosząc go z kanapy.-Przywiozłam ci ubrania.
-Ty też idziesz.-Eleanor pchnęła szatyna na korytarz.-Ubrania zostawię ci pod drzwiami łazienki.
Louis nie miał siły na sprzeczanie się. Posłusznie poszedł do jednej z łazienek, po drodze wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Liamem. Gdy był już w łazience rozebrał się i wszedł pod prysznic. Właściwie to niw był taki zły pomysł. Gorąca woda odprężała i pomagała się uspokoić. Louis wyciągnął rękę po szampon i... natrafił na ten Harry'ego, który Loczek zostawił, gdy ostatnio u niego spał. Ten maniak musiał mieć swój szampon, bo po innym "jego włosy nie były już takie jego". Nie powztrzymując łez wylał trochę na dłoń i wmasował we włosy, rozkoszując się zapachem Harry'ego. Gdy zamykał oczy miał wrażenie, jakby mężczyzna stał tuż obok niego. Jakby znów mógł go przytulić  chowając nos w te cudowne włosy. Rozszlochał się na dobre, opadając na dno brodzika i przyciągając kolana do brody. Jak mógł być takim idiotą? Jak mógł myśleć, że kiedykolwiek uda mu się zapomnieć o Harry'm? Harry był jego promyczkiem, jedyną jasną rzeczą w jego życiu przepełnionym śmiercią. Dlaczego Louis się poddał? Dlaczego? Tyle razy powtarzał przyjaciołom, że trzeba być silnym, a sam się załamał. O nie. Jest wojownikiem, będzie walczyć o miłość swojego życia do samego końca. Podniósł się i zakręcił wodę. Wyszedł spod prysznica, wytarł się i z ręcznikiem wokół bioder podszedł do umywalki. Ogolił się, spryskał lekko perfumami, których zapach chwalił Harry i uchylił drzwi, żeby zabrać ubrania, które przygotowała Eleanor. Spojrzał na nie i stwierdził, że są ok. Wcisnął się w miętowe spodnie i ubrał ciemny sweter. Ułożył włosy i przeszedł do pokoju, żeby ubrać brązowe skórzane buty. Spojrzał w lustro, uśmiechając się dal dodania sobie odwagi. To co chciał zrobić było ryzykowne i pozbawione sensu, ale musiał odzyskać Harry'ego. Wyszedł z pokoju i natknął się na Eleanor.
-W porządku?-upewniła się kobieta.
-Tak, wiem co muszę zrobić!-powiedział głośno Louis, zbiegając po schodach. Wyszedł na zewnątrz zdecydowanym krokiem. Misję "Odzyskać Harry'ego" uważał za otwartą.

•••
Został nam tylko jeden rozdział. Mam nadzieję, że przedostatni się podobał :*
Przepraszam za błędy, ale dodaję  telefonu.
Pozdrawiam :*

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 9.

-Liam, zostaniesz na chwilę sam?-spytał Louis, zakładając kurtkę. Cholerna angielska pogoda.
-Co łączy ciebie i Harry'ego?-przyjaciel zignorował jego pytanie.
-Nic.-wyrzucił szybko Louis. Nie lubił okłamywać przyjaciół.
-Jasne.Patrzysz na niego, jakby był jakimś bogiem.-Liam wsadził do ust łyżkę lodów. Od kiedy trzy dni temu zjawił się u Louisa zjadł kilka pudełek. Właściwie to nie robił nic poza jedzeniem, płaczem i oglądaniem powtórek seriali. Wyglądał tragicznie. Jakby w jego życiu nie miało już nigdy zaświecić słońce. Louis bał się, że też tak skończy.
-To na potrzeby misji.-znów skłamał. To już dawno przeszło poza misję.
-Yhm. Kochasz go.-to nie było pytanie. Liam po prostu stwierdził fakt.-Wiesz, że to nie powinno się zadrzyć?
-A ty z Niallem?!-wybuchnął Louis, mając dość zaprzeczania.
-I zobacz do czego mnie to doprowadziło!-przyjaciel machnął łyżką lodów.
-Wychodzę.-warknął agent i prawie wybiegł na zewnątrz. Szybkim krokiem przeszedł do domu obok. Bez pukania wszedł do środka i siekrował się do salonu. Zastał przerażonego Harry'ego siedzącego na kanapie. Przypadł do niego w kilku susach i klęknął obok.
-Skarbie, co się stało?-złapał twarz mężczyzny w dłonie.
-On tu jest.-powiedział Loczek przez ściśnięte gardło. Mózg Louisa pracował na najwyższych obrotach.
-On, czyli kto, Harry?-spytał, ale odpowiedź sama pojawiła się w drzwiach. Louis podniósł się gwałtownie, zasłaniając Harry'ego własnym ciałem.
-No proszę, kogo ja tu widzę.-oedzwał się mężczyzna, opierając się o framugę.
-Nicholas.-wyrwało się Louisowi. Byli razem w CHERUBIE. Przyjaźnili się. Naraz wszystko się wyklarowało. Stąd Cichy wiedział, gdzie uderzyć, aby osłabić wywiad. Cichy dlatego, że był saperem, swoją pracę wykonywał zawsze w ciszy.
-Nie powiedzieli ci kim jestem? No proszę, kazali ci łapać kogoś, kogo znałeś.
-Znacie się?-Loczek wychylił się zza pleców agenta.-Lou, o czym on mówi?
-Harry nie ruszaj się.-powiedział szatyn.
-Choć raz masz rację.-prychnął Nick, wyjmując pistolet.
-Przyjaźniliśmy się.-stwierdził Louis.
-Tak ci się tylko wydawało.-Cichy próbował przyciągnąć spojrzenie agenta, ale ten nie spuszczał wzroku z broni. Wobec tego Nicholas kontynuował:
-Tak naprawdę to cały czas stałem w twoim cieniu. Byłem zawsze drugi. To Louis był najlepszy, Louis pierwszy ukończył szkolenie, Louis pierwszy został czarną koszulką. Co z tego, że ja potrafię rozbroić każdą bombę na świecie, kiedy nie wyglądam tak pięknie jak Louis, więc nikt mnie nie kocha?-mężczyzna mówił coraz głośniej, machając bronią.
-O czym ty mówisz, Nick?-spytał agent, ale w tej samej chwili wtrącił się Harry:
-Ktoś mi wyjaśni o co chodzi?
To był ułamek sekundy. W ostatniej chwili Louis zauważył ruch i pociągnął Harry'ego na ziemię, dzięki czemu pocisk przeszył ścianę, a nie głowę Loczka.
-Przestań Nick! Dogadajmy się.-Louis podniósł się z podłogi, trzymając ręce w górze.
-Dogadywaliśmy się przez kilka lat! Teraz się zemszczę!-krzyknął Nicholas, a sekundę później zwalił się ciężko na ziemię. W drzwiach stał Liam, z pistoletem w ręku. Musiał zadać Cichemu ogłuszający cios kolbą.
-Niczego cię nie nauczyli? Broń trzymaj zawsze przy sobie.- brunet podał pistolet agentowi i pochylił się nad zemdlałym mężczyzną.
-Co tu się do jasnej cholery dzieje?-spytał Harry, wstając.
-Hazz... Ja chciałem ci powiedzieć... Ale nie mogłem.-wydusił Louis, podchodząc do niego.
-To znaczy co?
-Jestem tajnym agentem, Harry. Przyjechałem tu jedynie złapać Nicka.
-Okłamałeś mnie.-stwierdził Loczek.
-Ja...-zaczął szatyn, ale przerwał mu Liam, nówiący do telefonu:
-Agent Payne i agent Tomlinson zgłaszają wykonanie misji.
-Tomlinson?-zielone oczy Harry'ego zwęziły się gwałtownie.-Jest jezzcze coś o czym nie wiem?
-Hazz, skarbie...
-Przestań! Może to wszystko też jest kłamstwem?! Wynoś się! Wynoś się z mojego domu! Nienawidze cię!-krzyknął Harry. Louis zamrugał oczami, próbując powstrzymać łzy.
-Dobrze.-szepnął i powoli wyszedł. Gdy tylko znalazł się na zewnątrz puścił się sprintem. Nie ważne w którą stronę, po prostu biegł, a łzy przesłaniały mu świat.

•••
Rozdział dziewiąty. Coraz bliżej końca, zostały już tylko dwa i epilog. Trochę szkoda, ale nie moża tego ciągnąć w nieskończoność.
Jak się podobało?
Pozdrawiam :*

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 8.

*pięć dni później*
Louis nieprzytomnie spojrzał na ekran komórki. Ósma rano.
-Hazz.-powiedział. Spod burzy włosów wydostało się przytłumione mruknięcie, ale ramię oplatające jego talię nie przesunęło się ani o milimetr.
-Harry, muszę trenować.-oznajmił, podnosząc się, ale mężczyzna przygwoździł go do łóżka.
-Nie musisz.-poduszka tłumiła jego głos, ale Louis wszystko zrozumiał.
-Muszę, to bardzo ważne.-zaprotestował słabo, próbując wstać.
-Całą noc ćwiczyłeś.-zachichotał Harry i agent zrozumiał, że musi zostać. Posłusznie położył się na poduszce, spoglądając na swojego chłopaka. Między nimi zawisła cisza, ale nie ta niezręczna, a taka, która wyraża o wiele więcej niż słowa. Louis nie chciał wyznać głośno swoich uczuć. Wiedział, że niedługo odejdzie i nie chciał jeszcze bardziej ranić Harry'ego.
-Jestem głodny.-odezwał się znienacka loczek.
-To zrób śniadanie.-prychnął agent.
-Jesteśmy u ciebie w domu, ty robisz.- odparł Harry, wstając. Gdy nago zaczął szukać na podłodze swoich bokserek, Louis zajęczał teatralnie, zasłaniając twarz, choć nadal obserwował go przez palce. Fascynował go sposób, w jaki mięśnie Harry'ego współpracowały ze sobą, tworząc idealną całość.
-Wstajesz, czy dalej się gapisz?-zapytał obiekt jego adoracji.
-Chetnie jeszcze popatrzę.
-Och, daj spokój.-Harry wywrócił oczami i rzucił Louisowi jego bieliznę.-Wstawaj i mnie nakarm.
Gderając pod nosem mężczyzna wsunął bokserki i ruszył z Harry'm do kuchni. Otworzył lodówkę i wyjął z niej jajka.
-Będzie jajecznica.-oznajmił.-Nic innego nie potrafię.
-Chętnie zjem twoją jajecznicę Lou.-odparł miękko Harry. W podziękowaniu za ciepłe słowa agent po prostu go pocałował. Kochał całować Harry'ego. Każdy buziak był inny, jeden namiętny  drugi delikatny, jeszcze inny czuły. Zupełnie jak sam Harry. Agent zabrał się za gotowanie, a jego chłopak tymczasem włączył radio. Louis zaczął nucić znajomą melodię, uśmiechając się pod nosem.
-O czym teraz myślisz?-Harry przywarł do jego pleców, muskając ustami ramię agenta.
-Ta piosenka leciała, kiedy pierwszy raz do mnie przyszedłeś.-odparł Louis, mieszając jajka.
-To słodkie.-mruknął Loczek, rozbrajająco całując mężczyznę w policzek. Wtem rozbrzmiał dźwięk dzwonka.
-O tej godzinie?-zdziwił się agent, odkładając miskę, ale Harry był szybszy.
-Otworzę!-krzyknął z przedpokoju. Podszedł do drzwi i nacisnął klamkę. Na progu stał przystojny brunet, ze smutną miną.
-Dzień dobry. Eee... ja do Louisa, ale to chyba obok.-powiedział i odwrócił się na pięcie, ale Harry go zatrzymał.
-Dobrze pan trafił, zaraz go zawołam.
-Kochanie, chodź tutaj!-krzyknął Loczek w stronę kuchni. Louis pojawił się na korytarzu, ale na widok Liama go zamurowało. Otrząsnął się i podszedł bliżej.
-Hazz, mógłbyś dorobić jajecznicy?-poprosił, chwytając rękę Harry'ego. Mężczyzna skinął głową, skradł pocałunek Louisowi i ruszył do kuchni.
-Co ty tu robisz?-agent spytał przyjaciela, zaprowadziwszy go do salonu i posadziwszy na kanapie.
-Kochanie?-Liam uniósł brwi.
-Nie o tym teraz. Co się stał Li?-Louis spojrzał głęboko w oczy przyjaciela. Po chwili ciszy Liam wyszeptał:
-Niall mnie zdradza.
-Co? Skąd wiesz?
-Widziałem go...-w oczach brunenta pojawiły się łzy.-Był na zakupach z innym.
-Liam, to jeszcze nie dowód.-Louis przytulił przyjaciela.
-Kupywali pierścionek!-teraz mężczyzna już nie powstrzymywał łez. W salonie pojawił się Harry niosący śniadanie. Postawił na stole tacę z trzema talerzykami apetycznej jajecznicy.
-Zjedz coś, to pomaga.-powiedział agent, podsuwając jeden z nich Liamowi.
-Niall zawsze tak mówił.-powiedział żałośnie brunet i zabrał się za jajka.
-Zaraz wrócę.-oświadczył Louis i pociągnął Harry'ego do kuchni.
-Skarbie, to jest Liam, mój przyjaciel. Chłopak go zdradził i sam rozumiesz...potrzebuje wsparcia.-wyjaśnił, bawiąc się palcami Harry'ego. Kochał jego dłonie, z długimi sprawnymi palcami.
-Rozumiem, Lou.-Loczek uśmiechnął się.-Nie będę wam przeszkadzać, pójdę do siebie.-pocałował Louisa i odwrócił się do wyjścia ale szatyn go zatrzymał. Przyciągnął mężczyznę do siebie tonąc w jego objęciach. Kochał jego objęcia, zawsze dla niego otwarte. Tak właściwie to kochał całego Harry'ego, ale bał się o tym myśleć. Loczek wypuścił go z ramion, pocałował poraz ostatni i wyszedł. Gdy tylko zniknął za drzwiami w Louisa uderzyła obezwładniająca tęsknota. Poszedł do salonu i usiadł ciężko obok Liama. Jeśli tak miało wyglądać jego życie bez Harry'ego Louis go nie chciał. Wolał umrzeć.

•••
Ósmy rozdział, brawa dla mnie. Powoli zbliżamy się do końca, niestety. Prawie płakałam, pisząc ostatnią scenę, miałam takie odczucie, jakby żegnali się na zawsze... No, nie ważne.
Pozdrawiam :*

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 7.

ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI EROTYCZNE. *tydzień później*
-Mam dla ciebie niespodziankę.-oznajmił Harry, wchodząc do salonu, w którym siedział Louis. Mężczyzna podniósł gołowę znad komputera i spojrzał na swojego chłopaka.
-Jaką?-spytał.
-Jak ci powiem, to już nie będzie niespodzianka.-prychnął Harry.-Zamknij oczy i chodź.-wyciągnął dłoń, którą Louis schwycił po chwili wahania. Posłusznie zamknął oczy i nagle poczuł jak traci grunt pod nogami. Pisnął przerażony, ale po chwili zorientował się, że Harry wziął go na ręce.
-Puść mnie.-zaprotestował, próbując się odepchnąć.
-Nie. Siedź cicho. I nie otwieraj oczu.-mężczyzna był bezwzględny. Agent poczuł powiew świeżego powietrza. Wyszli na zewnątrz. Harry postawił go na ziemi i pozwolił mu otworzyć oczy. Louis ujrzał... kolację przy świecach. Jego serce zabiło szybciej i zachciało mu się płakać. Odwrócił się do Harry'ego i mocno go przytulił.
-Dziękuję. To najlepsza rzecz, jaką ktokolwiek dla mnie zrobił.-wyszeptał w jego szyję.
-Nie najlepsze.-mruknął Harry.-Usiądź.
Louis posłusznie wykonał polecenie, jednak kiedy zauważył, że przez opatrunek na nadgarstku mężczyzna ma problemy z otworzeniem butelki wina, poderwał się z miejsca i mu pomógł. Rozlał trunek do kieliszków i nałożył na talerze po porcji przepysznie wyglądającego kurczaka.
-To ja powinienem obsługiwać ciebie.-powiedział Harry.
-Nie. Twój nadgarstek.-stanowczo odparł Louis.
-Nic mi nie będzie.
-Ale ja i tak się martwię.-wymamrotał Louis. Niestey się martwi. Chciałby nic nie czuć. Ale kochał tego mężczyznę, nawet jeśli nigdy nie powiedział tego głośno. Wiedział, że będzie żałować tej całej sytuacji, ale nie potrafił się oprzeć. Jedli, rozmawiając, śmiejąc się, po prostu spędzając razem czas, jak to robili od przeszło miesiąca.
-Jest jakaś szczególna okazja?-spytał Louis, gdy skończyli i przenieśli się na wyścielaną poduchami ławkę w kącie werandy. Zamiast odpowiedzi Harry po prostu go pocałował. Ich wargi gwałtownie się ścierały, wymieniali się zachłannymi, namiętnymi pocałunkami. Louis starał się wlać w swoje zachowanie wszystko to, co bał się powiedzieć głośno. Poprzez przejeżdżanie dłońmi po klatce piersiowej, teraz już nagiej, poprzez muskanie ustami wrażliwego miejsca za uchem, poprzez drażnienie językiem sutków, poprzez to wszystko pokazywał Harry'emu co do niego czuje. Nagle chłodne dłonie mężczyzny wsunęły się pod jego spodnie, pod jego bokserki, pieszcząc delikatnie pośladki Louisa. Był zachwycony tym nowy uczuciem. Harry przewrócił ich tak, że Louis leżał pod nim.
-Pragnę cię Lou.-wyszeptał, składając leciutkie jak piórko pocałunki na jego twarzy, szyi, klatce piersiowej.
-Pragnę cię.-powtórzył Harry, rozpinając powoli guzik czerwonych rurek agenta
-Chcę żebyś był mój.-powiedział, zsuwając spodnie z jego nóg. Pochylił się nad Louisem i złączył ich wargi, muskając palcami delikatną skórę tuż nad gumką bokserek.
-Chcę dać ci rozkosz.-oznajmił, ściągając je z niego. Przesunął palcami po jego penisie, wydobywając z agenta ciche syknięcie.
-Pozwolisz mi?-zapytał Loczek, klękając przed ławką i owiewając jego męskość ciepłym oddechem. Louis nie był w stanie myśleć, nie był w stanie mówić. Skinął jedynie głową i zamknąwszy oczy oddał się przeżywaniu. Harry miał niesamowite usta. Sposób w jaki zasysał powietrze, jak pracował językiem, jak muskał go delikatni zębami. To było zniewalające. Odebrało Louisowi resztkę rozumu. Świat przestał istnieć, liczył się tylko Harry i to co robił z Louisem. Agent nieprzytomnie wplótł ręce w piękne włosy mężczyzny, nie żeby pilnować tempa, ale żeby mieć jakieś oparcie.
-Hazz...-wydusił pomiędzy kolejnymi sapnięciami i jękami.-Ja zaraz...-czuł, że finał jest bliski. Jednak Harry nie przestawał. Za to jego ręka zaczęła masować jądra Louisa. Tego już było za wiele. Z okrzykiem, który pewnie poderwał całą okolicę mężczyzna doszedł.

•••
Siódemka! Mówiłam, że będzie niespodzianka? Jak ja bym mogła opuścić taką scenę?! Liczę, że się podobało c:
Rozdział ze specjalną dedykacją dla @69_With_Batman . Tobie się spodoba, zboczuszku ;*
Znowu wysyłany przez telefon, więc za ewentualne błędy i literówki przepraszam.
Pozdrawiam :*

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 6.

-Chcesz herbaty? A może jesteś głodny? Zrobić ci coś?-Louis wyrzucał z siebie słowa z prędkością światła.
-Skarbie, spokojnie, to tylko skręcony nadgarstek, nie umieram.-uśmiechnął się loczek. Sposób w jaki Louis się nim opiekował był słodki, ale również męczący. Minęły trzy dni odkąd wrócił ze szpitala, a mężczyzna praktycznie się do niego wprowadził. Nagle zadzwonił telefon. Louis zerknął na wyświetlacz i odczytał imię Liama. Spojrzał na Harry'ego, wahając się. Bał się tej rozmowy, nie wiedział co może powiedzieć. Liam był jego przyjacielem, ale był również szefem. Są rzeczy, które Louis powinien ukryć.
-Idź, to pewnie coś ważnego.-powiedział Harry. Agent pochylił się i pocałował go w usta. Potrzebował wsparcia.
-Halo?-odebrał, wychodząc na zewnątrz.
-Louis! Gdzie ty się podziewasz. Od trzech dni ani słowa, a przedtem składałeś raporty codziennie.-Liam był bardziej zaniepokojony, niż zły. To dobrze.
-Mówiłem ci, że Harry'ego napadli.
-Wiem, wiem.-Liam westchnął.-Prosiłeś, żeby ich wyśledzić.
-Udało ci się to?-Louis poczuł, jak jego serce przyśpiesza. Zemści się.
-Tak. Ale to nie jest dobra wiadomość.
-Co?
-Ci czterej... to ludzie Cichego.-głos Liama dotarł do niego jak przez mgłę. Harry jest przyjacielem Cichego, jaki sens miałoby atakowanie własnego przyjaciela? Nagle zapadki w mózgu Louisa wskoczyły na właściwe miejsce. Zapominając o telefonie w ręce ruszył sprintem spowrotem do Harry'ego. Mężczyzna zaskoczony spojrzał na agenta, który przykląkł przy kanapie.
-Harry, gdzie szedłeś, kiedy cię napadli?-spytał, upuszczając telefon i chwytając ręce Loczka.
-Wracałem do domu. Czemu...-zaczął mężczyzna, ale Louis mu przerwał:
-Skąd?
-Z... od... od mojego byłego.-wydusił z siebie Harry. Louis poczuł, jak ogarnia go zazdrość, ale zdusił ją w sobie. To nie był czas na takie emocje.
-Po co tam poszedłeś?-zapytał.
-Zerwać z nim.-wymamrotał Harry.-On... on się wściekł. Ale udało mi się uciec.-nagle mężczyzna wszystko zrozumiał.-Chcesz powiedzieć, że on...?
Louis tylko skinął głową.
-Skarbie, zaprowadzisz mnie do niego.-oświadczył tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nagle dostrzegł łzy w oczach Harry'ego. Przyciągnął go do uścisku i tak trzymał.
-Ciii, skarbie, ciii.-wyszeptał, zanurzając twarz w jego włosach. Wciągnął głęboko w płuca ich zapach i wtedy przypomniał sobie o telefonie. Przeprosił Harry'ego i podniósł słuchawkę.
-Li?-rzucił.
-Przypomniałeś sobie o mnie. Dobrze, że to nie ja płacę za tę rozmowę.-Liam był trochę obrażony. Louis bezgłośnie poinformował Harry'ego, że zaraz wróci i wyszedł na zewnątrz.
-Przepraszam, po prostu coś skojarzyłem. Teoretycznie, jeśli Harry był dla Cichego kimś więcej niż przyjacielem, czy to coś zmienia?
-O co chodzi, Louis?-spytał z zainteresowaniem Liam.
-Właśnie się dowiedziałem, że trzy dni temu Harry zerwał z chłopakiem, który się trochę wściekł.-powiedział agent, idąc wzdłuż pustej ulicy.
-I nasłał na niego oprychów. To ma sens.-stwierdził szef.
-Wiem... Myślę, że teraz będzie łatwiej. Dam ci znać.
-Dobra. A i Louis?
-Tak?
-Uważaj na siebie.-powiedział Liam i rozłączył się. Wracając do domu Harry'ego Louis próbował rozgryźć tę wypowiedź. Nie robił i w najbliższym czasie nie będzie robić niczego niebezpiecznego. Dlaczego więc przyjaciel go ostrzegał. Wszedł do salonu i spojrzał na Harry'ego, a jego serce odtańczyło dziwny taniec. W tym momencie Louis wszystko pojął. Był zakochany. Zakochał się w Harry'm.

•••
Sześć rozdziałów już za nami, czujecie to? Jutro nowy, a w nim... mała niespodzianka ;) Mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło :)
Za wszelkie błędy przepraszam, ale wysyłam to z telefonu i ciężko jest mi je sprawdzić. Któregoś dnia wszystkie poprawię ;)
Pozdrawiam :*

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 5.

*nazajutrz*
Dźwięki telewizora rozlewały się po pokoju, w którym leżał Louis, przeklinając swoją głupotę. Musiał wczoraj zasnąć u Harry'ego, bo gdy się obudził leżał w ramionach mężczyzny, wdychając głęboko jego zapach. Przeklinając w każdym języku który znał wymknął się do domu i położył w salonie. I tak leżał, ignorując telefon, który przez długi czas dzwonił. Jak mógł być tak głupi! Jak?! Spieprzył, wszystko spieprzył. Musi zrezygnować z misji, to jedyny sposób, aby się udała. Chwycił komórkę i zadzwonił do Liama. Krótko z nim porozmawiał, a gdy okazało się, że szef jest w Londynie, umówili się w kawiarni za jakąś godzinę. Louis zwlekł się z kanapy, wziął prysznic, przebrał w jakieś porządniejsze ubrania i wyszedł. Na zewnątrz było duszno i zbierało się na burzę, ale jeszcze nie padało. Szedł powoli, miał mnóstwo czasu. Nagle przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Czuł niebezpieczeństwo. Wyjrzał zza załomu muru i zamarł. Dopiero po chwili dotarło do niego co zobaczył. Czterech facetów pochylało się nad leżącym na ziemi Harry'm. W momencie, kiedy jeden z nich podniósł rękę, z umysłu Louisa wyparowały wszelkie myśli. Rzucił się na oprycha. Zaskoczenie (i doświadczenie) przemówiło na jego korzyść. Facet wylądował na ziemi. Nim zorientował się co go napadło dostał ogłuszający cios. Agent stanął na równe nogi i rozejrzał się po pozostałych. Stłoczyli się u wylotu uliczki, aby odgrodzić mu wyjście. Louis uśmiechnął się pod nosem. Co za idioci. Nie dając im okazji do ataku, uderzył pierwszy. Był od nich sporo mniejszy, więc żadne oprych nie spodziewał się, że da im radę. I to był ich podstawowy błąd. Zamiast zaatakować go razem uderzali pojedynczo. Louis kilkoma precyzyjnymi ciosami obezwładnił jednego z nich. Gdy drugi zwinął się z bólu po kopniaku w brzuch, bandyci postanowili uciec. Zebrali ogłuszonego kumpla i uciekli, przeklinając. Louis z paniką odwrócił się w stronę Harry'ego.
~*~
Lekarz wyszedł z sali i uśmiechnął się do Louisa.
-Harry czuje się lepiej. Ma skręcony nadgarstek i potłuczoną twarz, ale na szczęście nie odniósł obrażeń  wewnętrznych. Za kilka minut powinien się obudzić, będzie mu miło, jeśli zobaczy znajomą twarz.-oznajmił, ale Louis już go nie słuchał. Przekroczył właśnie próg sali. Harry wyglądał okropnie. Miał rozciętą wargę, spuchniętą prawą brew i olbrzymiego siniaka na policzku. Louis podszedł do niego i leciutko odsunął mu grzywkę. Powieki mężczyzny zatrzepotały, a po chwili Harry wpatrywał się prosto w Louisa.
-Jak się czujesz?-spytał cicho agent.
-Jakby mnie pobili.-odparł Harry, a Louis zachichotał. Podsunął sobie krzesło i usiadł obok łóżka.
-Uratowałeś mnie.-stwierdził po chwili ciszy Loczek.
-Przecież nie mogłem pozwolić, żeby cię zabili.
-Jakim cudem tam się w ogóle znalazłeś?
-Przechodziłem obok, miałem się spotkać z kimś w sprawie pracy.-Louis wzruszył ramionami.
-Tej twojej firmy?
-Yhm.-znów zapadła cisza.
-Dlaczego rano zniknąłeś?-Harry zadał to pytanie lekko, ale po jego oczach było widać, że odpowiedź jest dla niego ważna.
-Ja...-agent wziął głęboki oddech.-Spanikowałem.-odparł szczerze.
-Bo?
-Nigdy nie miałem chłopaka.-wyznał szatyn.-To nie tak, że twoja płeć w jakiś sposób mi przeszkadza. Tylko po prostu... To ciężkie.-dla niego było podwójnie ciężkie, bo wiedział, że ma wykorzystać Harry'ego do osiągnięcia celu, a potem zostawić. Zranić. Nie chciał go ranić. Poczuł jak Harry splata ich palce.
-Dlaczego nie spróbujesz?-spytał Loczek z nadzieją w głosie.
-Bo...-właśnie, dlaczego? Dlaczego nie mógłby być szczęśliwy przez jakiś czas? Później wyjedzie gdzieś daleko, na przykład do Azji. Zapomni.
-Będę przy tobie, Lou-Lou.-Harry uniósł jego dłoń do ust, a Louis zagryzł wargę. Był coraz bliższy...
-Okay.-wyrzucił z siebie szybko.
-Widzisz? To było proste... chłopaku.-powiedział Harry i zachichotał. Agent zaczerwienił się i pacnął go lekko w ramię.
-Znęcasz się nad poszkodowanym!-jęknął Loczek, uśmiechając się szeroko.
•••
Tadaa! Komu się podobał rozdział piąty? Znów przepraszam, że taki krótki, ale na telefonie naprawdę jest ciężko napisać coś dłuższego. Komentarze byłby mile widziane :)
Pozdrawiam :*

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 4.

-Musisz urządzić parapetówę.- oznajmił głośno Harry. To była druga niedziela, którą Louis spędził tutaj. I drugi weekend, który spędził z Harry'm. Wszystko szło jak po maśle, może uda mu się skończyć szybciej.  Siedzieli razem i oglądali, o ironio, Jamesa Bonda.
-Yhhhmm?-mruknął szatyn, spoglądając na mężczyznę.
-No wiesz, taka impreza, na której poznasz sąsiadów i w ogóle.
-Wiem czym jest parapetówa. Problem w tym, że trzeba po niej posprzątać.- Tak naprawdę problemem były tajne dokumenty, arsenał broni i sprzęt. Louis nie mógł pozwolić, aby ktoś je odkrył.
-Pomógłbym ci.-zadeklarował się Harry.
-Nie sądzę, aby to był dobry pomysł.
-Dlaczego?
-Hazz, ja po prostu nie lubię imprez w domu.
-Każdy lubi!-wykrzyknął Harry, a potem spojrzał na agenta.-Lou, coś się stało?
-Mam... koszmarne wspomnienia.- W swoim życiu urządził jedną imprezę, swoje 18 urodziny. W wyniku fatalnej pomyłki do jego domu wpadła mafia i zaczęła strzelać. Wiele osób było rannych. Zginęła jedna. Stan. Louis trzymał na rękach umierającego przyjaciela. Tamtego dnia, cały w cudzej krwi, postanowił, że dalej będzie czynnie służyć w wywiadzie, aby takie kanalie nie wyrządzały szkody innym. Poczuł jak ktoś go obejmuje. Powoli, trochę niepewnie oparł się na ramieniu Harry'ego. Nie powinien tego robić, ale to tylko jeden uścisk. Objął ramionami jego kaltkę piersiową. Przez chwilę tak siedzieli, a potem Harry musnął ustami skroń Louisa i powoli wypuścił go z objęć.
-Lepiej?-spytał z uśmiechem.
-Tak.-Louis blado odwzajemnił uśmiech. Spojrzał z ukosa na ekran.-Możemy zmienić film?-poprosił. Harry skinął głową i oboje podeszli do półki z filmami. Wybór był olbrzymi. Louis przeczesywał wzrokiem półki, aż znalazł interesującu go tytuł. Wyciągnął rękę, aby go wyjąć i jego palce spotkały się z dłonią Harry'ego, który również po niego sięgnął. Nerwowo się do siebie uśmiechnęli i Harry wsadził film do odtwarzacza. Przeskoczył menu i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Louis, zerkając na ekran powoli przesuwał się w jego stronę. Co mu szkodziło, przecież już przekroczył granicę. Ich uda się zetknęły i Harry objął ramieniem agenta, przyciągając go bliżej. Ten zwinął się u jego boku, kładąc mu głowę na ramieniu. Starał się ignorować uczucie ciepła, które rozlewało się po jego ciele, gdy Harry muskał jego obojczyk kciukiem. Wiedział, że ryzykuje. Później, kiedy będą się musieli rozstać, będzie cierpieć. Ale w tym momencie był szczęśliwy, to mu wystarczyło. Starając się nie myśleć o  przyszłości wkręcił się w perypetie bohaterów filmu. Oglądali razem przez jakiś czas, jednak w pewnym momencie Louis zdrętwiał. Postanowił zrobić herbatę. Poinformował o tym Harry'ego i wstał. Przygotował dwie filiżanki, a potem wrócił do salonu, gdzie zastał mężczyznę rozciągniętego na całej długości kanapy. Przez sekundę rozważał siąście w fotelu, ale do jego umysłu wdarł się ochrypły głos.
-Ja nie gryzę.-stwierdził Harry, zachęcająco otwierając ramiona. Louis odstawił filiżanki na stolik i przyjął zaproszenie. Przez chwilę wiercili się, szukając dogodnej pozycji, aż w końcu ich ciała dopasowały się do siebie idealnie. Leżeli na łyżeczkę, Louis miał rękę Harry'ego na swojej talii, a jego,głowę za swoją. Był mu błogo. Tak błogo, że mógłby zasnąć. Właściwie oczy same mu się zamykały. Nagle poczuł, jak obce usta pieszczą jego ucho. Westchnął cicho i usta zostały zastąpione przez język. To do końca go rozbudziło. Poczuł wargi Harry'ego na swojej szczęce i obrócił się, aby do nich dotrzeć. Ich usta się spotkały, a reszta świata przestała istnieć. Ich wargi łączyły się coraz śmielej i namiętnej, a dłonie zaczęły błądzić po ich ciałach.
-Co my właśnie zrobiliśmy?-wyszeptał  Louis, gdy po prau ostatnich muśnięciach pieszczota dobiegła końca.
-Całowaliśmy się.-odparł Harry i oboje wybuchnęli śmiechem, obracając się spowrotem do telewizora. Tym razem nie mieli problemu ze znalezieniem pozycji, ich ciała idealnie do siebie pasowały. Louis wciągnął w płuca cudowny zapach Harry'ego, który go otaczał. Miał nadzieję, że tak będzie wyglądać reszta jego misji.

•••

A oto i czwórka! Coś się już dzieje ;) Pisząc tę scenę miałam uśmiech na pół twarzy, poważnie! Mam nadzieję, że się podoba. :* Przepraszam, że rozdziały są takie krótkie, ale piszę je na telefonie, więc jest mi ciężko :(
Pozdrawiam :*

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 3.

*pięć dni później*
Louis właśnie przygotowywał się do porannego joggingu, gdy zadzwoniła jego komórka. Na ekranie wyświetliło się imię Eleanor. Przez chwilę po prostu patrzył na telefon, a potem odrzucił połączenie jednym, zdecydowanym ruchem palca. Kobieta była cholernie uparta. Wziął ją parę razy na kawę i choć nigdy nie zaiskrzyło, ona wydzwaniała do niego przez cały tydzień. W końcu wściekły wyłączył komórkę, żeby móc przeprowadzić mały wywiad z Harry'm. Nigdy by się do tego nie przyznał  ale polubił loczka. W jakiś uroczy sposób był on połączeniem kochanego ślamazary, romantycznego chłopca i seksownego bożyszcza młodych kobiet. Louis czuł, że w normalnej sytuacji od razu by się z nim zaprzyjaźnił. Ale nie byli w normalnej sytuacji. Chwycił komórkę i zszedł na dół, z namaszczeniem dotykając wypolerowanej, dębowej poręczy. Jego bose stopy zapadały się w miękkim dywanie. Zwiedził z Harry'm już cały dom i uznał, że wnętrza są wspaniałe. Przestronne, ciepłe, wypełnione rozmaitymi bibelotami. Prosiły się jedynie o wpuszczenie odrobiny śmiechu i miłości. Miał nadzieję, że po nim zamieszka tu ktoś, kto uczyni budynek przytulnym. Louis wyszedł na zewnątrz, zakluczył drzwi i zbiegł na dół. Lekkim truchcikiem biegł w nieznaną stronę. Wziął parę głębokich wdechów, rozkoszując się zapachem poranka. Treningi są ważne, jako agent musi dbać o kondycję. O niebo lepsze byłyby sparingi*, ale niestety nie miał tu z kim ćwiczyć. Biegł równym tempem, pozwalając swoim myślom płynąć. To była jego forma medytacji. Gdy wielkie, okazałe domostwa zaczęły przechodzić w mniejsze domki jednorodzinne postanowił zawrócić. Nie zmieniając tempa, równo biegł w stronę domu. Był tuż tuż, gdy do jego uszu dotarło powitanie Harry'ego. Mężczyzna stał w samych bokserkach na progu domu i uśmiechał się szeroko. Louis przystanął. Musi wykorzystać każdą chwilę rozmowy.
-Jadłeś śniadanie?- spytał Harry, podchodząc bliżej furtki.
-Nie.-Louis pokręcił głową.
-W takim razie zapraszam do mnie!
-Och...-Louis nie wiedział co odpowiedzieć. Jako agent powinien przyjąć zaproszenie. Jako człowiek się wahał. Postanowił przez chwilę oponować, a potem się zgodzić.-Nie trzeba. Właśnie miałem sobie zrobić jakieś kanapki.
-Louis, nie daj się prosić.
-Śmierdzę potem.
-Możesz się wykąpać u mnie. Proszę?-Harry zrobił minę szczeniaczka i Louis już wiedział, że dalszy opór nie ma sensu, ale postanowił podroczyć się z chłopakiem.
-Nie mam ubrań.
-Ja też nie.-zaśmiał się Loczek, spoglądając w dół. Oczy Louisa automatycznie prześledziły tę samą ścieżkę i mężczyzna gwałtownie oderwał wzrok od czarnej bielizny sąsiada. Zaśmiał się nerwowo, próbując opanować rumieniec, który wykwitł na jego policzkach.
-Co się stało Louis, czyżbyś zgrzał się biegnąc?-spytał Harry rozbawionym tonem.
-Dobra, wygrałeś, przyjdę na śniadanie. Tylko skończ te żarciki, błagam.- agent nie mógł powstrzymać uśmiechu. Obiecał Harry'emu, że przyjdzie za pół godziny i poszedł do domu, wziąć szybki prysznic. Wsunął na siebie bordowe rurki, założył koszulkę w paski i zapiął szelki. To był jego "cywilny mundurek", jak któregoś razu określił go Liam. Louis uwielbiał ten styl. Stanął przed lustrem, ułożył włosy w fryzurę ala "właśnie miałem gorący seks".  Przywołał na twarz uśmiech i zszedł na dół, gdzie wsunął na nogi swoje ulubione Vansy. Gdy jeszcze raz przejrzał się w lustrze w jego głowie pojawiło się niechciane pytanie: "Czy Harry'emu się spodoba?", jednak Louis zdusił je w zalążku. Głęboki wdech i był gotowy. Pokonał odległość dzielącą oba domy i zadzwonił do drzwi. Harry otworzył mu je po chwili. Na szczęście mężczyzna był już ubrany w jasne rurki, rozdarte na kolanach i ciemną koszulkę. Całości dopełniał różowy fartuszek zawiązany na biodrach. Razem z drewnianą łyżką tworzyło to tak komiczny efekt, że Louis nie mógł powstrzymać wybuchu śmiechu.
-Przestań, albo przypalę twoje gofry.-zagroził Harry, prowadząc go do kuchni. Louis opanował się i spojrzał na niego.
-Jemy na śniadanie gofry?-spytał, unosząc brwi. Usiadł na krześle, uważnie obserwując Harry'ego.
-Poprawka: mojej roboty, domowe gofry.-odparł mężczyzna, mieszając ciasto w różowej misce.
-Wyglądasz jak jakaś kura domowa.-zachichotał Louis. Harry odstawił miskę i pochylił się nad gościem.
-Serio wyglądam aż tak kobieco?- mruknął.
-Yhm.-agent pokiwał głową, oblizując wargi.
-Ale to nie ja piszczę jak baba.-zielone oczy hipnotyzowały Louisa, sprawiały, że chciał się przysunąć bliżej.
-Ja też nie.-stwierdził półprzytomnie. W tej samej chwili na jego koszulce wylądowała łyżka ciasta. Louis pisnął, zrywając się na nogi.
-Pogrzało cię?-krzyknął na Harry'ego, który płakał ze śmiechu. Nieoczekiwanie Louis przyciągnął go do uścisku, rozsmarowując ciasto również na jego koszulce.
-Jesteśmy kwita.-stwierdził i usiadł spowrotem.-To gdzie te gofry?

*sparing (ang. sparring)- forma treningu polegająca na udawanej walce

A oto i jest. Rozdział trzeci. Nieco dłuższy niż poprzedni. Mam nadzieję, że się spodobał. Nie wiem, czy dzisiaj będę miała okazję wejść na bloga, więc dodaję wcześniej :)
 Dziękuję @69_With_Batman, za ciepłe słowa i pomoc w reklamie. Dzięki tobie skoczyły mi wyświetlenia, jesteś wielka! Pozdrawiam :*

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 2.

Danielle uśmiechnęła się do Louisa.
-Od dziś mieszkasz tutaj.-powiedziała. Zachowuj się naturalnie. Imprezy, dziewczyny, cokolwiek. Zdobądź zaufanie Harry'ego. Który mieszka tam.-wskazała budynek widoczny z okna salonu. Pamiętaj, jesteś młodym bussinesmanem, masz własną dochodową firmę, L-Tech, naprawiacie komputery osób medialnych. Raz w tygodniu składaj mi lub Liamowi raport. Powodzenia.-uścisnęła rękę Louisowi i wyszła, zostawiając agenta samego. Mężczyzna zwalił się nad kanapę. Cichy był jednym z najgroźniejszych ludzi z jakim mieli do czynienia, nic więc dziwnego, że wywiad nie szczędził pieniędzy na zachowanie pozorów. Przez pół roku Louis mógł żyć w luksusach i jeszcze mu za to zapłacą. Westchnął radośnie i zapiszczał jak podekscytowana nastolatka. Uwielbiał takie życie, było najwspanialsze. Wstał i przeszedł do kuchni, otwierając w pełni wyposażoną lodówkę. Uśmiechnął się szeroko. Wrócił do salonu, włączył wieżę na pierwszą z brzegu stację i zaczął tańczyć do piosenki o tym, że wszystko się może zdarzyć. Tę prawdę akurat znał. Jako dziecko nawet nie marzył, że dostanie się do supertajnej komórki młodocianych agentów. Gdy został porwany i przeniesiony do ośrodka w propozycji, którą złożył mu szef dostrzegł swoją szansę. Bezbłędnie zdał wszystkie testy, bezproblemowo wyłowił cegłę z dna basenu, czy pokonał powietrzny tor sprawnościowy. Miał jedynie problemy z zabiciem kurczaka za pomocą długopisu, ale szef uznał to za stawanie w obronie słabszych.* Szkolenie był mordęgą, ale udało mu się je zaliczyć za pierwszym podejściem. Potem gładko wykonał trudną misję i stał się najmłodszą czarną koszulką. A wszystko zawdzięczał faktowi, że wywalił się na schodach i w ostatniej chwili prześlizgnął się między wyłamanymi szczeblami balustrady, lądując miękko na obu nogach, co zauważył Paul i zgłosił swoim przełożonym, którzy uznali to za zdumiewającą zwinność i zaproponowali mu współpracę. Dzięki jednej, rozlanej herbacie stał teraz na kanapie i głośno śpiewał końcówkę utworu. Gdy na parę sekund  zapadła cisza, Louis usłyszał dzwonek do drzwi. Gwałtownie ściszył wieżę. Skoczył czym prędzej w stronę wejścia i zerknął przez judasza.
-Och.-sapnął. Za drzwiami stał Harry Styles i trzymał w rękach blaszkę z ciastem. Louis wziął głęboki oddech i nacisnął klamkę, obdarzając gościa szerokim uśmiechem.
-Cześć.-przywitał się pogodnie. Przez chwilę oboje patrzyli sobie w oczy, aż w końcu Harry odezwał się, niskim, chrapliwym głosem.
-Hej. Jestem...-odkaszlnął.-Jestem Harry, jestem twoim nowym sąsiadem i chciałem cię przywitać, więc upiekłem ciasto, takie małe powitanie.
-Jestem Louis. Miło cię poznać Harry.-wtrącił się agent, gdy mężczyzna wziął oddech. Wyciągnął rękę na powitanie, ale w porę zorientował się, że Harry ma zajęte ręce. Wpuścił go do środka i skierował do kuchni.
-Masz ochotę na herbatę?-spytał uprzejmie.
-Niekoniecznie.-Harry uśmiechnął się, ukazując dołeczek u policzku.
-To dobrze, bo i tak nie wiem co gdzie leży.-odparł Louis, chichocząc. Harry również się zaśmiał i po chwili oboje siedzieli na kanapie, trzymając się za brzuchy i próbując nie patrzeć na tego drugiego, bo to powodował kolejną salwę śmiechu. To był wspaniały początek przyjaźni. Lecz Louis pamiętał, aby trzymać swoje serce zamknięte na klucz, aby zranienie Harry'ego nie zraniło jego samego.


*-znów CHERUB. Kocham tę serię jest nieziemska!

••
Drugi rozdział za wami :) Podobało się? Mam nadzieję. Dziękuję za przemiły komentarz, dobrze jest wiedzieć, że ktoś to czyta. Rozdział trzeci pojawi się prawdopodobnie jutro. Pozdrawiam i proszę o komentarze :*

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 1.

Agent 017 uśmiechnął się ciepło do ślicznej recepcjonistki.
-Jakie rozkazy, El?-spytał, hipnotyzując kobietę swoim aksamitnym głosem.
-Ee... Nie wiem dokładnie, to tajne zlecenie. Masz iść do Payne'a.
-Ok. Nie masz ochoty wyskoczyć potem na kawę?-spytał mężczyzna, puszczając oczko.
-Ja? Chętnie! To znaczy... o której?-kobieta trochę plątała się w wypowiedzi.
-Napisz jak będziesz wolna.-odparł agent i wszedł do gabinetu szefa. Przystojny brunet całował namiętnie siedzącego na jego biurku blondyna.
-Ugh, błagam, wynajmijcie sobie pokój!-jęknął agent. Payne oderwał się od cudzych ust i spojrzał na mężczyznę.
-Naucz się wreszcie pukać!-prychnął, odsuwając się od biurka i poprawiając krawat. Blondyn zeskoczył na ziemię i zachichotał.
-Cześć, Louis!-przywitał radośnie agenta.
-Cześć, Niall.
-Skarbie, muszę powiedzieć temu idiocie co i jak.-mruknął Payne, obejmując swojego chłopaka.-Przyjdę za góra pół godziny i pójdziemy coś zjeść.
-Dobra.-blondyn stanął na palcach,  pocałował mężczyznę i wyszedł.
-Zdajesz sobie sprawę, jak wiele ryzykujecie?-spytał agent, gdy drzwi się zamknęły.
-Kocham go i jestem gotowy na ryzyko. Zadbałem, żeby Niallowi nic się nie stało.-odparł Liam. Louis tylko wzruszył ramionami. Nie wyobrażał sobie kochać kogoś tak mocno, że jest się gotowym poświęcić wszystko.
-Zakochasz się, to zrozumiesz. Przejdźmy do poważnych tematów.
-A ten nie był poważny?-Louis uniósł jedną brew.
-Co ci wiadomo, o człowieku ukrywającym się pod pseudonimem "Cichy"?-Liam zignorował Louisa i przeszedł do sedna sprawy.
-Cóż... Niewiele. Wiem, że stoi za śmiercią Johna Stewarta i paraliżem Seana. I to chyba tyle.
-Och, mamy podejrzenia, że robi o wiele gorsze rzeczy.-mruknął szef, wyjmując z szuflady niewielką teczkę.
-No dobra, ale co to ma wspólnego ze mną?
-Powoli, Louis. Najważniejsze jest to, że znamy tożsamość Cichego.-to mówiąc podsunął mężczyźnie teczkę. Agent niepewnie ją otworzył. Na samym wierzchu leżało zdjęcie chłopaka, który nie mógł mieć więcej niż 18 lat. Ciemne włosy zwijały się w burzę loków, zielone oczy błyszczały, a na pełnych wargach igrał szeroki uśmiech, ukazujący dwa dołeczki.
-Ten dzieciak? To ma być morderca?
-Nie, to jedynie przyjaciel Cichego. Harry Edward Styles, 20 lat. To już nie dzieciak. Jest tylko o trzy lata od ciebie młodszy. Ty w jego wieku stałeś za premierem.
-Ale ja już jako dziecko trafiłem do wywiadu. A z tego co tu widzę, to chłopak nigdy nie wykazywał predyspozycji mordercy. Co mam niby zrobić?
-Zamieszkasz obok niego. Zdobędziesz zaufanie. Znajdziesz Cichego i doprowadzisz go do nas. Rutynówka, robiłeś takie rzeczy jako duwnastolatek*.
-Dostanę porządne mieszkanie?
-Mieszka w bogatej dzielnicy, dostaniesz dom. Będziecie sąsiadami.
-Ile czasu?
-Jak najszybciej. Góra pół roku.
-Długa misja...-.Louis potarł brodę w zamyśleniu. Nie lubił zadań bardzo rozciągających się w czasie, bo potem musiał opuścić ludzi, do których się przywiązał... Ale to... To konkretne go wołało. Jego intuicja krzyczała, że ma je przyjąć.
-Dostanę partnera?-spytał.
-Potrzebujesz go?-Liam uniósł brwi.-W CHERUBIE byłeś najmłodszą czarną koszulką**.- w jego głosie było słychać autentyczne zdziwienie. Louis pokręcił głową i podjął decyzję.
-Zgoda. Kiedy zaczynam?
-Jutro zostaniesz przerzucony do Londynu. Nie bierz wiele, wszystko już jest na miejscu.-Payne uśmiechnął się do agenta.
-Wiedziałeś, że się zgodzę!
-Lou, przez pół życia mieszkałem z tobą w pokoju, znam cię dość dobrze.-zaśmiał się Liam. Objął krótko Louisa w przyjacielskim uścisku i odwrócił się w stronę drzwi.-Eleanor da ci dokumenty. Do zobaczenia.
-Oby jak najszybciej.-agent uśmiechnął się i wyszedł za przyjacielem. Podszedł do El i poprosił o dokumenty. Dziewczyna dała mu teczkę. Louis ją otworzył i przeżył lekki szok.
-Serio? Mam na nazwisko Onion? Cebula?! Co za idiota to wymyślił?!


*- Otarłam się tu o serię książek pt. "CHERUB" autorstwa Roberta Muchamore o tajnych młodocianych agentach.
**- To znów nawiązanie do tej serii. Kolorami koszulek oznaczano rangę osoby w ośrodku. Goście mieli pomarańczowe, dzieci, które nie przeszły przez szkolenie czerwone, osoby po szkoleniu granatowe, zasłużeni agenci czarne, a absolwenci białe. :)
•••
Eee... cześć.
To był pierwszy rozdział nowego opowiadania. Mam nadzieję, że się spodobało. Kilka rozdziałów mam już ukończone, będę je dodawać co jakiś czas. Jednak nie chcę robić tego bez potrzeby. Dlatego proszę Was o komentarze, albo Google'owe 1+ ;) Byłoby miło wiedzieć, że ktoś czyta moje wypociny :)
Pozdrawiam :*